Miłość - part 1
Miłość... Ciężko określić do niej definicję. Wiadomo, ze to przyjemne uczucie. Czasem też i nieprzyjemne. Miłość to... - Kuririn? - Tak, Goku? - odezwał się chłopak leżąc obok Goku na trawie. - Czym dla Ciebie jest miłość? - Miłość...? Wiesz Goku... trudno mi to określić. - zmarszczył nieco czoło i spojrzał na niego. - A czemu pytasz? - Tak się zastanawiam tylko... - odparł cicho i zamknął oczy. Zaczął wspominać wszystkie chwile z Chi Chi. - Czy ja ją kocham czy... tylko dla przyjaźni zrobiłem tyle dla niej? - Goku... Czy ty zastanawiasz się nad Chi Chi? - spytał nieśmiało jego przyjaciel. Goku kiwnął głową przytakując. - Przecież ty ją kochasz! Prawda? - Sam nie wiem... - Goku, proszę nie żartuj. Czemu cię dziś tak wzięło na poważne myślenie? Przecież ty żyjesz z dnia na dzień i nie przejmujesz się tym! - zacisnął pięści. Widać, że zaczął się tym denerwować. - Kuririn... proszę, daj sobie na luz. - Huh? - Dziś jest nasza rocznica ślubu. I nie wiem co jej dać... jeszcze dziś rano nie była zbytnio miła dla mnie. - To znaczy?
***
- Chi Chi, wychodzę dziś do Kuririna, wrócę wieczorem. - oznajmił Goku ubierając jedynie na sobie czarną koszulkę oraz czerwone spodnie od uniformu. - Nigdzie nie idziesz! - w odpowiedzi usłyszał krzyk swojej żony. - Dlaczego? - Bo dziś jest wyjątkowy dzień i pójdziemy gdzieś! - odparła zdenerwowana dziewczyna, wychodząc z sypialni. - Jaki może być wyjątkowy dzień? - uniósł jedną brew do góry. Dziewczyna wybuchła płaczem i zacisnęła pięści. - To nawet nie możesz zapamiętać, kiedy się pobraliśmy?! Jesteś okropny, Goku! Leniwy, bezużyteczny i głupi! Nienawidzę Cię! - po czym pobiegła do sypialni i zamknęła drzwi na zamek.
***
- Ciężka sprawa. - Kuririn usiadł na kolanach. - Skoro tak powiedziała, to łatwo nie będzie. - Wiem. Sam zresztą się zastanawiam, czy... ta cała miłość nie wypaliła się. - po tym zdaniu poczuł pięść swojego przyjaciela na twarzy. Usłyszał jego cichy szloch. - GOKU! PRZESTAŃ! - zaczął drżeć. Sayanin poczuł się nieco źle z tym. Bolało go to. Bolał go cios od przyjaciela i zarazem to, że płacze przez niego. - Kuririn...? - Dlaczego tak uważasz?! Chcesz ją porzucić?! A Gohan?! Co on sobie pomyśli?! Ma żyć bez ojca?! Jeśli chcesz to zrobić to zgadzam się, ze jesteś głupi! - wstał i otarł twarz od łez. - Zastanów się co robisz Goku. Inaczej stracisz i miłość i przyjaźń... - po czym uniósł się w górę i odfrunął. Dzień zaczął się nieprzyjemnie i nadal jest taki. Dlaczego wzięło go na takie myślenie? Owszem ChiChi była surową matką i czasem też krzyczała na niego, ale nigdy nie powiedziała, że jest głupi. Leniwy. Bezużyteczny... To słowo chyba go najbardziej zraniło kiedykolwiek niż jakaś ciężka walka.
***
- Posłuchaj Goku. - Tak dziadku? - malutki chłopiec z burzą czarnych włosów niczym kiśc bananów usiadł na kolana starszemu panu. - Chcę Ci powiedzieć jedną rzecz. Pamiętaj, że nic tak bardzo nie boli jak słowa. - Słowa? A jak mogą słowa ranić? - Zapamiętaj to zdanie, Goku. Słowa nie są tak groźne jak broń, ale potrafią zranić bardziej, niż jakiekolwiek ostrze.
***
- Potrafią zranić bardziej, niż jakiekolwiek ostrze... - powtórzył cicho. Wstał i poszedł do domu. Nie miał ochoty polecieć. Chciał jak najdłużej iść do domu. Minęło sporo czasu, nim dotarł w końcu do domu. Zbliżała się pora obiadu. Gdy tylko Goku ujrzał przed sobą dom, natychmiast z niego wybiegła zapłakana ChiChi i wtuliła się w niego. - Goku... Goku-sa... proszę, nie odchodź. - Kuririn... Byłeś tu, prawda? - westchnął cicho. - Nie płacz... - Jak mam nie płakać, jak chcesz odejść od nas? - A kto Ci tak powiedział? - wiedział, że to zabrzmiało strasznie głupio. Wiedział też, ze tym pytanie oszukuje i siebie i ją. - Kuririn tu był i powiedział mi o waszej rozmowie. - wtuliła się mocniej w niego. - Przepraszam Goku-sa... Proszę nie odchodź... Nie w taki dzień... - Przecież jestem głupi, leniwy i... - zaakcentował mocniej ostatnie zdanie, by dać jej do myślenia co go zraniło. - ... bezużyteczny . - Nie, Goku-sa... Nie jesteś taki. Dużo rzezy niepotrzebnie się mówi, gdy się jest złym. - traciła już siły na płacz. Łkała. To bardzo ją bolało. Sama sobie zadała ten ból. - ChiChi... - uniósł jej podbródek delikatnie do góry i spojrzał w jej zapłakane oczy. Uśmiechnął się delikatnie. - Źle Ci do twarzy ze smutkiem. - scałował jej łzy. Policzki dziewczyny przybrały czerwonego, acz delikatnego koloru. - Goku-sa... - szepnęła.
***
Przyszedł do domu. Obiad był już na stole, ale ani jej śladu. - ChiChi? - krzyknął. Usłyszał ciche jej jęki. Pierwszym odruchem były rumieńce na jego twarzy. Myślał, ze jego żona tak bardzo go pragnęła, że musiała sama sobie nieco dogodzić. Zapukał do jej drzwi. - ChiChi? - nadal słyszał jej jęki, ale ciszej można było usłyszeć płacz. Wszedł do pokoju i zobaczył ją leżącą na łóżku, która wije sie z bólu. - Goku-sa... - jęknęła. Klęknął przy niej i objął dłoń. - Co się dzieje? - zmartwił się. Dotknął jej czoła, które było chłodne. Gorączka odpada. - Boli... - Ale co boli? - pogłaskał ją po twarzy. - Brzuch... - Może... zjadłaś coś nieświeżego? Zadzwonić po lekarza? - Nie... to tylko kobiece sprawy... - Kobiece sprawy? - uniósł jedną brew ze zdziwienia. Pierwszy raz usłyszał takie określenie. - Kiedy dziewczyna nie spodziewa się dziecka... co miesiąc odczuwa takie bóle i krwawi... - na słowo krwawi chłopak spanikował. - Gdzie krwawisz? Nie mogę patrzeć jak tak bardzo cię boli. - dziewczyna zarumieniła się pomimo bólu, który odczuwała pod brzuchem. - Że tak ujmę... w 'Księżycowej Grocie'... - Goku momentalnie się zaczerwienił. - Uhm... tego... jak... jak mogę Ci ulżyć? - przerażało go to trochę. Nie wiedział, ze dziewczyna tam krwawi. Spojrzał na jej twarz. Widząc jak mocno płakała przybliżył się nieco i scałował jej łzy. Miały delikatny, słonawy smak. - Goku-sa... - szepnęła. Nie myślała teraz o bólu. Patrzyła w jego oczy pełne miłości i dobroci.
***
- Ubierz się ładnie. Zaraz gdzieś wyjdziemy. - uśmiechnął się. ChiChi rumieniąc się kiwnęła głową, przytakując i poszła do domu, po czym spojrzał na siebie. - Mnie tez przydałoby się przebrać. - wszedł do domu.
|